Chiński jedwabny szlak – uściślenie
W wypowiedziach w mediach głosiłem tezę, wedle której chiński jedwabny szlak i jego budowa jest odwróceniem uwagi od kwestii powstania centrów dystrybucyjnych. Wysunąłem też hipotezę, że najlepszą lokalizacją tych centrów jest terytorium Polski.
Oto uściślenie:
Chiny posługują się nazwą „jedna droga i jeden pas”. W tej maksymie przyświecającej Chińczykom droga to szlak morski, a pas to tereny przylegające do kilku, a może nawet kilkunastu nitek szlaku, które zmaterializują się pod postacią linii kolejowych wysokich prędkości.
Jedna z odnóg szlaku przejdzie przez Pakistan, a więc już ten odcinek zaprzecza częściowo mojej głównej tezie: temu, że szlak to tylko atrapa. Odcinek do Pakistanu pozwala ominąć cieśninę Malaka, którą jest bardzo łatwo zablokować.
Chińska strategia polega na obstawianiu wszystkich możliwych tras. Będzie ich po prostu zbyt dużo, aby dawało się je skutecznie zamknąć w tym samym czasie. Chińczycy tak to ułożą z właścicielami terytoriów, przez które szlak pobiegnie, że Amerykanom nie starczy zasobów na to, aby bez rozpoczynania otwartego konfliktu zniwelować/skontrować wszystkie posunięcia Chińskie.
Nitki szlaku Chiny – Europa, czyli wypustki chińskiej kolonizacji
(Uwaga, podkreślam, że to tylko moja hipoteza. Nie ma możliwości przeniknięcia planów chińskich choćby z tego powodu, że naturą tych planów jest elastyczne dostosowanie do zmieniającej się sytuacji, o odwracaniu uwagi nie wspominając.)
Ale nie do końca o te linie kolejowe chińczykom chodzi. To nie nitki dróg, ale pasy terytorium wokół nich. Chińczycy zdają się realizować taktykę aneksji kulturowo-cywilizacyjnej wzdłuż tych szlaków. Ich planem jest zbudowanie pasów prosperity w jakiejś mniejszej czy większej odległości od szlaków przesyłu towarów. Takie rozciągnięte obszary prosperity będą oczywiście pod ekonomiczną kontrolą ChRL. Te pasy trzeba wszak chronić. A do ochrony służy co? Wojsko.
Być może pasy prosperity, które de facto są pasami kolonizacyjnymi cywilizacji chińskiej będą przedmiotem zawiści sąsiednich terytoriów. Same linie kolejowe to także bardzo podatny na ataki sabotażu i niezwykle drogi element infrastruktury. Jaką rolę odegrają w skomplikowanych geopolitycznych roszadach… jest za wcześnie, aby zgadywać.
Ja natomiast widzę w tych pasach prosperity dalekie echo konfucjańskiej maksymy „praktykujący cnotę ren nie ma wrogów”. W maksymalnym skrócie chodzi w niej o to, że władca, aby zachować swoją pozycję, musi dbać o dobro ludu i musi stwarzać warunki, w których jego poddani będą produktywni i będą mogli akumulować owoce swojej pracy i zapewniać dostatek swoim potomkom. Mieszkańcy sąsiednich krain, widząc tak dobrotliwego władcę, sami będą przeprowadzać się do jego państwa. Tak to się w Chińskich głowach układa.
Ciągnąc wywód już nie w formie starożytnego aforyzmu, a językiem geopolityki, mogę z dość dużym przekonaniem stwierdzić, że budowanie prosperity na terenach „jednego szlaku” będzie rodzajem przygarnięcia żyjącej tam ludności pod „dobrotliwe” panowanie nowego hegemona wpierw w aspekcie ekonomicznym, a potem już stopniowo we wszystkich innych.